piątek, 26 października 2012

... w życiu jest jak w cyrku... tak światła areny, jak i mrok wi­dow­ni - wiele zagrożeń niosą...


Byliście kiedyś w cyrku? Może i głupie pytanie.  No bo jak można nie być w cyrku, ale kto tam wie. Więc załóżmy, że byliśmy wszyscy. I co takiego, po wyjściu z niego zapamiętaliśmy najbardziej?
Czary, zwierzęta, klauny, akrobację czy watę cukrową.
No właśnie. Pierwszy raz byłam w cyrku w wieku 7 lat. W tym wieku podobało mi się wszystko, więc z cyrku wyszłam oczarowana, uśmiechnięta, a moje oczy miały wielkość pięciozłotówek. Pamiętam to wrażenie, zapach zielonej trawy, wesołą muzykę, czary, ożywienie i klaunów których dziś się boję. Wtedy było wszystko piękne, ale nie widziałam ważnych detali które zauważyłam ostatnio.
Byłam parę dni temu znowu w cyrku. Cieszyłam się tak jak wtedy, w wieku 7 lat, bo znowu mam odwiedzić to genialne miejsce. Początek był świetny, zapach skoszonej trawy, wesoła muzyka i pani która wykonuję akrobację. Potem wyszły straszne klauny, lew w klatce też był. I nagle wszystko się sypie za sprawą wielbłądów i koni. Były piękne, okazałe i szczere. Ale nie do końca posłuszne, więc trzeba było wykorzystać biczyk. I to również rozumiem, ale widać było że zwierzęta są nie zadowolone, a opiekunowie wściekli. A ja nie lubię patrzeć na tą nieszczerość, którą mnie faszerowali.  
Zawiodłam się.
Teraz już wiem dlaczego życie porównujemy do cyrku. Chaos, praca, udawanie i silenie się na uśmiech który tylko odstrasza. Taki jest cyrk i takie jest życie.
Zawiedziona Ka.


sobota, 20 października 2012

Polityka zmieni się w kicz, miłość w pornografię, muzyka w hałas, sport w prostytucję, religia w naukę, nauka w wiarę.



Roztrzepana w wyciągniętych dresach, chowa się pod ciepłym kocem. Siedzi na środku pokoju, a wszędzie mnóstwo zeszytów i książek. Była chora, a teraz musi uzupełnić zaległości i uczyć się do konkursu z języka polskiego. Sama się pyta po co jej to, tłumi w sobie złą energię. Ale o ile ją znam, zaraz zacznie mówić jak nie ja to kto. Więc właśnie tak spędzi ten ładny weekend, w stosie książek, nauki i zmęczenia. Jeszcze tylko obejrzy "Nad życie". I będzie gotowa !
Ka.

wtorek, 16 października 2012

Żeby być sobą, trzeba być kimś.


Nigdy nie powiedziałam wam jak mam na imię. Lubię wszystko ukrywać, ale będzie łatwiej gdy to powiem. Więc przez roztargnienie mojego taty mam dwa imiona. Od piętnastu lat jestem Kinga Wiktoria. I od razu muszę się przyznać, że imię Wiktoria nigdy mi nie pasowało. Większość dzieci nie lubi swoich imion. Koleżanka w przedszkolu ma ładniejsze, dłuższe lub krótsze. Ale nikt nie ma dwóch imion, więc dlaczego ja mam. Jak by tego było mało pani od historii mówiła : " Jakie ty masz piękne imiona, do tego dwóch księżnych". Nigdy tak nie uważałam, Kinga owszem zawsze mi się podobało, ale Wiktoria jest okropne. Aż do teraz, po piętnastu latach lubię swoje dwa imiona i zaczynam nimi operować.
Wiktoria = zwycięstwo. A ja lubię zwyciężać.
Dlaczego o tym w ogóle mówię. Ponieważ, zastanawiam się czy wierzycie że wasz charakter zależy poniekąd od swojego imienia czy daty urodzenia. Ja sama nie wiem czy wierzę, ale czasami to czytam i sprawdzam. I jestem przerażona, tą prawdą na mój temat.
Jestem silnym i ambitnym koziorożcem, nieco poważniejszym od rówieśników. Nieugięta, uparta i pewna siebie Kinga. Oraz stojąca mocno na ziemi o męskim sposobie myślenia Wiktoria. Rzeczywiście mam tak dobrane cechy.
A wy co powiecie o sobie?

środa, 10 października 2012

[...] snu nie da się opowiedzieć. Opowiedziany przestaje być snem.


Zapomniałam jak ważny jest odpoczynek. Wszystko spaja się w jedną chwilę. Śniadanie. Szkoła i sklepik. Praca domowa. Nauka. Sen. I tak dzień dnia, godzina, minuta i sekunda. Chyba jestem przeznaczona do pracy cyborga. Uwielbiam mieć zapełnione wszystko, co to minuty. Ale mój organizm zaczyna się sprzeciwiać. Oczy zamykać, nic nie pomaga. Nie wiem co mówię, więc nie oceniajcie.
Zmęczona Ka. 

środa, 3 października 2012

Nie mów nic. Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości.



Widzę ją codziennie. Widzę jego codziennie. Widzę ich razem codziennie. Ich niebieskie oczy świecą się jak nigdy. A kąciki ust wędrują ku górze. Widać to wielkie szczęście, tą miłość. Którą chcą się dzielić, jestem tego pewna. Ale nie mogą bo wszyscy pytają i tworzą głupie aluzję. Ciężko jest kochać i być kochanym w XXI wieku. Ciężko jest być sobą, szczęście też jest ciężkie. Życzę pięknej miłości i wytrwałej. Do końca i pomimo wszystko.  Wszystkim.
Ka.