W końcu mogę się tu przebić.
Siatkówka w Płocku skończyła się w niedzielę wieczorem, a ja nadal żyję tym wszystkim co się tam wydarzyło. Było wiele radości, krzyku i bólu. Nie da się tego przekazać. Możecie tylko się domyślać co czuję. Mam wiele zdjęć, autografów i wspomnień.
Marzenia jednak się spełniają i to jest w tym wszystkim najlepsze.
Polki przegrały dwa mecze, jeden wygrały. I patrzenie na ich złość, rozczarowanie i przegraną najbardziej mnie boli. Ja wiem, że będzie lepiej, trzymam mocno kciuki - codziennie.
Spotkałam tam moją supermenkę, idolkę i autorytet - Kasię Skowrońską - Dolatę. I w tamtej chwili nic się nie liczyło, po prostu byłam - jestem, najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem.
Mam również zdjęcie z kimś kogo się w ogóle nie spodziewałam spotkać, Anną Werblińską.
Gdyby ktoś powiedział mi jeszcze parę tygoni temu, że będę miała ich autografy i pojadę na mecze, nigdy bym nie uwierzyła.
A to, że zrobię zdjęcie z Saorii Kimurą to już w ogóle fantazja na poziomie matrixa.
Ja nadal w to nie wierzę, czuję się jak we śnie.
Było pięknie i oby więcej takich radości w życiu na mnie czekało.
Ból gardła i dloni w niczym nie przeszkadza, jak o tym wszystkim myślę to mam łzy w oczach. Bo siatkówka jest moim życiem.
Przepraszam za brak składu i ładu. Ale jest tyle myśli i uczuć na sekundę.