Tyle stresu jeszcze nie przeżyłam, co w najbliższych dwóch tygodniach.
Ale udało się i mam to za sobą.
Poprawiłam nieszczęsną historię będzie ta piątka.
Wiersz jednak nie wyszedł, fragment Pana Tadeusza.
Dowiedziałam się, że dyrektorka będzie w komisji i już miałam pewność jak to się skończy.
Mam poczucie niesprawiedliwości.
A może jednak była lepsza, dowiem się we wtorek.
Byłam czwarta na etapie szkolnym.
Ale, dostałam nagrodę pocieszenia.
Poprowadzę gminny konkurs recytatorski i powiem wiersz, ale nie w konkursie.
Mam się cieszyć?
Może jednak nie potrzebnie to przeżywam?
Kurczę nie znoszę nagród pocieszenia, niesprawiedliwości i tego, że mam mamę nauczycielkę.
Spytałam się polonistki czy mogę nie mówić tego cholernego wiersza.
Bo ten konkurs to najmniejsze zło, a jak będę recytować wiersz to mogą polecieć łzy.
Powiedziała, że chcę mnie usłyszeć, a wiem jaka jest dyrektorka, więc robię to tylko dla mojej polonistki.
Ta cała sytuacja boli mnie jeszcze.
A najlepsze jest to, że gdybym nie prowadziła sklepiku szkolnego, to bardziej by po mnie jechała.
***
Przepraszam was za ten cały żal.
Lecz musiałam komuś to powiedzieć.
Podobno powinnam się już przyzwyczaić, ale dla mnie to nadal jest nie pojęte.
Idę się leczyć, bo we wtorek muszę być pełna sił.