Niektórzy już zapomnieli o świętach - to dobrze. Ale ja jestem monotematyczna i nudna. Więc wrócę do tego tematu. A nie przypadkowo, bo duży wpływ na ten wpis miała moja mama. Zacznę od początku tak będzie najlepiej.
Czy usłyszeliście słowa obraźliwe od swoich rodziców? No ja właśnie wczoraj. Mam się wziąć za siebie bo wyglądam okropnie ( mówimy o mojej figurze ). Każdy rodzic, a przede wszystkim babcie martwią się o swoje dzieci i wnuki. Od kąt pamiętam, babcia i mama wmuszały we mnie jedzenie. I mówiły o anoreksji lub anemii. Babcia już tego nie robi od dwóch lat, gdyby nie zachorowała pewnie nadal by mnie męczyła. Mój brat jednak podkręcił atmosferę, przywożąc wagę na święta ( niestety ją zostawił ). Ile ważę powiem za chwilę.
Prawie każdy życzył sobie, żeby to co zjemy w święta poszło w cycki. Ja chciałam tylko aby weszło gdziekolwiek. Problem ze mną jest taki. Jestem wysoka, szczupła, jeśli bym chciała wciągnąć brzuch będę miała same żebra. No i mam szerokie biodra ( podobno to nie problem, bo nie będę miała problemu z rodzeniem dzieci ), mój kochany brat tak sobie żartuję. I nie wiem co to odchudzenie i po co w ogóle to. Ja z każdym rokiem pragnę przytyć. Wiem moja głupota nie zna granic, a ludzie zazdroszczą mi przemiany materii.
Więc chyba już ustaliliśmy nie głodzę się, po prostu nie mam ochoty na jedzenie. Ale jeśli taka ochota najdzie, potrafię zjeść wszystko. Fakt czasami leci mi krew z nosa. Ale błagam tylko wy nie groźcie mi anemią i anoreksją. Do tego zaczynam doceniać samą siebie, zauważać swoje atuty. A uwierzcie w moim przypadku to oznaka, że jestem chora, ale na głowę.
Obiecałam wam powiedzieć ile ważę i dlaczego mówię tu o czymś takim. Więc problem w tym, że w święta nie przytyłam tylko schudłam 4 kg. Ważyłam 60kg. a teraz ważę 56kg. Przeraża mnie to wszystko, ale nie dam rady tego zmienić. Może moje wrodzone atuty, przemiana materii czy jak to się tam zwie kiedyś odpuszczą.
Ps. Przestań go zwodzić.