poniedziałek, 31 grudnia 2012

Pod ko­niec ro­ku wy­daje się, że "szyb­ko zle­ciał"... Szyb­ko za­pomi­na się to, co było.

Co mnie spotkało, ucieszyło i zasmuciło !

- Wenta odszedł


- Śmierć babci
- Połowinki rocznika 1997 
- Powrót najlepszej wychowawczyni pod słońcem
- EURO 2012 nie wyszło 


- Siatkarze zdobywają Sofię


- Cała rodzina na wakacjach
- MAKE IT OR BREAK IT - za szybko obejrzałam
- IO Londyn 2012
- Malowanie sklepiku szkolnego


- Rowery 
- Śmierć zbyt młodego
- Utrata siatkówki na zawsze
- Kręgosłup, alergia, wzrok, astma - sypię się. 
- Utrata przyjaciółki ?
- Otrzymanie stypendium
- Książka "Niebo jest wszędzie"
- Egzamin próbny
- Jeszcze więcej bransoletek z muliny


- Znowu nie widziałam chrzestnego
- Końca świata nie było
- Koniec "Plotkary"
- Zapisałam się na rehabilitacje i do ortopedy
- " Milczenie owiec " i " Hannibal "


- Sylwester z mamą, babcią i "dziadkiem" 

Wszystkiego pięknego w nadchodzącym roku. 
Abyśmy śmiało stąpali po świecie i niczego nie zapomnieli. 





sobota, 29 grudnia 2012

Tłus­te kom­plek­sy wyk­rzy­wiające szkielet rzeczywistości.

Niektórzy już zapomnieli o świętach - to dobrze. Ale ja jestem monotematyczna i nudna. Więc wrócę do tego tematu. A nie przypadkowo, bo duży wpływ na ten wpis miała moja mama. Zacznę od początku tak będzie najlepiej. 
Czy usłyszeliście słowa obraźliwe od swoich rodziców? No ja właśnie wczoraj. Mam się wziąć za siebie bo wyglądam okropnie ( mówimy o mojej figurze ). Każdy rodzic, a przede wszystkim babcie martwią się o swoje dzieci i wnuki. Od kąt pamiętam, babcia i mama wmuszały we mnie jedzenie. I mówiły o anoreksji lub anemii. Babcia już tego nie robi od dwóch lat, gdyby nie zachorowała pewnie nadal by mnie męczyła. Mój brat jednak podkręcił atmosferę, przywożąc wagę na święta ( niestety ją zostawił ). Ile ważę powiem za chwilę. 
Prawie każdy życzył sobie, żeby to co zjemy w święta poszło w cycki. Ja chciałam tylko aby weszło gdziekolwiek. Problem ze mną jest taki. Jestem wysoka, szczupła, jeśli bym chciała wciągnąć brzuch będę miała same żebra. No i mam szerokie biodra ( podobno to nie problem, bo nie będę miała problemu z rodzeniem dzieci ), mój kochany brat tak sobie żartuję. I nie wiem co to odchudzenie i po co w ogóle to. Ja z każdym rokiem pragnę przytyć. Wiem moja głupota nie zna granic, a ludzie zazdroszczą mi przemiany materii.
Więc chyba już ustaliliśmy nie głodzę się, po prostu nie mam ochoty na jedzenie. Ale jeśli taka ochota najdzie, potrafię zjeść wszystko. Fakt czasami leci mi krew z nosa. Ale błagam tylko wy nie groźcie mi anemią i anoreksją. Do tego zaczynam doceniać samą siebie, zauważać swoje atuty. A uwierzcie w moim przypadku to oznaka, że jestem chora, ale na głowę. 
Obiecałam wam powiedzieć ile ważę i dlaczego mówię tu o czymś takim. Więc problem w tym, że w święta nie przytyłam tylko schudłam 4 kg. Ważyłam 60kg. a teraz ważę 56kg. Przeraża mnie to wszystko, ale nie dam rady tego zmienić. Może moje wrodzone atuty, przemiana materii czy jak to się tam zwie kiedyś odpuszczą. 
Ps. Przestań go zwodzić. 

czwartek, 27 grudnia 2012

Dlacze­go py­tasz się o mo­je sa­mopoczu­cie, jeśli i tak wiesz, że jest złe?


Jak wam minęły święta? Bo mi szczerze mówiąc do dupy. 
Wigilia - było dobrze, miła atmosfera i prezenty ( niepotrzebne ), ale były. 
Boże Narodzenie - Do dupy i jeszcze gorzej. Cały dzień przespałam i wymiotowałam.
Drugi Dzień Świąt - Dolegliwości jeszcze się trzymają. Brat wyjechał. Fotografia. I cholernie głupie filmy. Ile można oglądać te same historie Duma i uprzedzenie i Listy do M. 
A teraz trzyma mnie przy życiu Dr. House, jutro biorę się do pracy i zaczynam istnieć. 
Przepraszam, za tę głupoty powyżej. Cóż dziś nie stać mnie na nic innego. 

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Ja byłem zwierzę. Ona święta. Ale szep­tała: - Lu­bię zwierzęta!


No to się doczekaliśmy. Mikołaj do nas dotarł i święta również. Jakie będą te święta, nie mam pojęcia. Każdy z nas niech przeżyje je w inny sposób, swój wyjątkowy sposób. Może w końcu złożę nam wszystkim życzenia ?
Więc życzę wam wesołych i szczęśliwych świąt. Zdrowia bo ono jest najważniejsze. Po świecie chodźcie swoimi szczęśliwymi ścieżkami, spotykajcie tych wartościowych i wspaniałych ludzi. Zawsze ale to zawsze się uśmiechajcie i miejcie przy sobie prawdziwych przyjaciół. Przeżyjcie ten wyjątkowy czas spokojnie i radośnie. Tego wszystkim życzy Ka.
Ps. W końcu moje zdjęcie, słabe bo słabe, ale jest : )

czwartek, 20 grudnia 2012

Szu­kający szczęścia jest jak pi­jak, który nie może tra­fić do do­mu, ale wie, że ma dom.


Co do Wigilii klasowej było naprawdę dobrze. Może życzenia są trochę na wyrost, ale przynajmniej było miło.
Lecz dziś chciałam o czym innym. Często zahaczam o miłość lub szczęście. Lubię te tematy, choć mnie nie dotyczą. Ja się pytam, jaka jest definicja szczęścia? Pewnie dla każdego inna. Dziś znalazłam swoją definicję.
Ka. powie, że jest szczęśliwa gdy nie będzie już miała powodu do płaczu. Gdy spełni się jako człowiek i będzie mogła śmiało podnieść głowę do góry z uśmiechem na ustach z wypowiedzianym MAM PO CO ŻYĆ, CHCĘ ŻYĆ. Wtedy będę szczęśliwa. Ale czy to nastąpi? Podobno wierzycie, że gdzieś to szczęście tam jest. Więc już wiem na co czekam. Czekam na pełnie szczęśliwego życia.

ps. Życzyli mi miłości i pokonania M. Miłości chyba jeszcze nie chcę, ale pokonać go to kusząca propozycja, ale jeszcze nie możliwa.

wtorek, 18 grudnia 2012

Jest ta­ka cier­pienia gra­nica, za którą się uśmiech po­god­ny zaczyna.

Oooo... Byłam dziś w szkole, tej na pozór tak idealnej, przyjaznej i radosnej. Byli ludzie, dużo ludzi, goście, dzieci, kolędy i wiersze. Tak raz w roku ta szkoła robi się przyjemna. Widziałam dziś dużo uśmiechu, szczerego uśmiechu. Aż zrobiło się tak świątecznie i przyjaźnie. Cóż widocznie święta zbliżają się wielkimi krokami. W czwartek idę do szkoły i na dzień dobry pakuję się do paszczy pt. "Wigilia klasowa". Będzie dobrze, musi  być. Poprawię się, złoże życzenia i wszyscy będą szczęśliwi. 
Coś się mdło zrobiło. Zbyt szczęśliwie. 

sobota, 15 grudnia 2012

Cóż, czas nie czeka...


Wypadało by coś powiedzieć. Jestem. Jeszcze żyję. Posprzątałam. Cholera, przeczytałam nawet książkę. Nic nowego, druga część "Szeptem". Warto o tym mówić? Coś się dzieję, jakieś chaotyczne szperanie i nerwy. Czy szykuje się jakieś święto? Nie mam pojęcia, wiem że czekamy. Nawet dziś umyłam głowę. Stwierdziłam, że już za bardzo się opuściłam. Dresy i gruby sweter to nic wyjściowego. Więc leżę, kwiczę i mówię takie głupoty. Pochłaniam z każdą minutą serial " Bez tajemnic" i zaczynam za dużo myśleć.
Czekam, czekam i czekam ...

wtorek, 11 grudnia 2012

Niecier­pli­wość żąda rzeczy niemożli­wej - miano­wicie osiągnięcia ce­lu bez środków.

Nie wytrzymałam. O ósmej rano wparowałam do przychodni. Bez entuzjazmu zdjęłam kurtkę, czapkę i czekałam. Przyglądałam się tym koszmarnym ( kremowym ) ścianą i okropnej zielonej podłodze ( wiedzcie że to mój ulubiony kolor ). Pani doktor przyjmowała od dziewiątej. A ludzie wysypywali się garściami. Błoga cisza która powitała mnie na samym początku, powoli zaczynała zanikać. Coraz więcej głosów, coraz głośniejszych głosów. Ludzie młodzi i starzy, wysocy i niscy, cierpliwi i porywczy. Dzieci z resorakami i dość przenikliwymi głosami. Wybuchowa mieszanka. Miałam dużo czasu by się przypatrzeć. Na niektórych twarzach rysował się smutek i ból, można było też odczytać radość i spokój. Choroba działa różnie. Jak to stwierdziliśmy pod poprzednim postem niektórzy chorują ciałem, niektórzy duszą. Jedni na życie, a inni przez życie. Miałam czas na snucie chorych poglądów, bo przyszłam do przychodni o ósmej wyszłam o jedenastej trzydzieści. Szkoda, że nie wzięłam dobrej książki.
Ale wyrok padł : " Nie jest bardzo źle, ale również nie jest dobrze". Życzyłyście mi odpoczynku więc dopiero w przyszły czwartek wracam do szkoły. Nie licząc skrajnych przypadków. Ponieważ w ten czwartek próba, a we wtorek występ na wigilii.
Ka.

niedziela, 9 grudnia 2012

I w ciężkiej chorobie tkwi dobro. Kiedy ciało słabnie, silniej czuje się duszę.

Dziwnie, wszystko pod kontrolą. Może w szkolę powinno być lepiej. Nie jestem smutna, ani nie jestem szczęśliwa. Jestem po prostu chora. Choroba powoli mnie rozkłada i nie mam pojęcia jak wytrzymam ten tydzień. Trzymajcie za mnie kciuki, bo ledwo słaniam się na nogach. 

sobota, 1 grudnia 2012

Im są piękniejsze, tym bardziej chcą być podrywane, żeby móc powiedzieć nie.


Nie rozumiem. Jak można być tak nie wychowanym i obleśnym. Przynajmniej na mnie wywarli takie wrażenie. 
Jadąc autobusem czy nawet metrem. Nie chodzi tu o środek lokomocji. Chcę czuć się w miarę komfortowo. Nie mówię tu o siedzeniach. Tylko o wygodzie psychicznej. Większy spokój, drażni mnie bardzo smród alkoholu i głośna muzyka.
A dziś miałam przyjemność spotkać się z nastolatkami w moim wieku. Nie miłym jak dla mnie zachowaniu. Może i podrywie, dość obleśne i niezrozumiałe. O dziwo nie zareagowałam, to do mnie nie podobne. Najpierw pukanie potem głośna rozmowa o mnie, może i nawet do mnie. Pierwszy raz modliłam się, by jak najszybciej był przystanek i abym mogła z Aguu już wysiąść z autobusu. Czy ludzie nie potrafią rozmawiać, czy internet wyżera co niektórym mózg. A może to bezradność.
Zszokowana Ka.